Skarb pana Isakowitza, Danny Wattin

Jak ja lubię takie literackie niespodzianki! Niewielkich rozmiarów książeczka w kolorowej okładce, kupiona przypadkowo w jakiejś taniej księgarni za kilka złotych spontanicznie dołączyła do wakacyjnego bagażu. Przeczytałam ją w kilka godzin i pomyślałam, że między innymi za takie zaskoczenia kocham literaturę. Zaczyna się całkiem zwyczajnie. Autor, będący zarazem narratorem i jednym z bohaterów książki, opisuje podróż ze Szwecji do Polski, jaką odbył w towarzystwie ojca i syna. Ich celem był Kwidzyn, gdzie w ogrodzie swojego domu pradziadek rzekomo zakopał rodzinny skarb. Sama podróż jest nieco męcząca, trzej mężczyźni w stosunkowo małym aucie dość szybko zaczynają sobie wzajemnie działać na nerwy, a Danny Wattin zastanawia się, czy ta cała wyprawa naprawdę była dobrym pomysłem... Jednak Skarb pana Isakowitza nie jest ani dziennikiem podróży, ani przygodówką o poszukiwaniu skarbów. Na kolejnych stronach autor przedstawia członków swojej żydowskiej rodziny i ich losy podczas d...