Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2013

Dzień otwartego zabytku

Obraz
Przyznaję, że dosłowne tłumaczenie nazwy tego wyjątkowego dnia Tag des offenen Denkmals z niemieckiego na polski brzmi nieco nieporadnie, ale nie na słowotwórstwie chcę się skupić, a na wyjątkowej akcji, która od 1993 roku organizowana jest w każdą drugą niedzielę września przez Niemiecką Fundację Ochrony Zabytków. To właśnie wtedy na terenie całych Niemiec otwierają się drzwi niezwykłych miejsc o historycznym znaczeniu, które w większości na co dzień pozostają dla zwiedzających zamknięte. Można zwiedzać nie tylko dwory i pałace, ale także młyny, bunkry, wieże, kościoły, klasztory i tysiące innych zabytków. Od czterech lat bierzemy z M. udział w organizowanych tego dnia wydarzeniach. Z wielką radością i kilkutygodniowym wyprzedzeniem planujemy trasę wyprawy na dany rok. Za każdym razem ta wrześniowa niedziela obdarowuje nas fantastyczną, słoneczną, jesienną pogodą. Tak było i tym razem, gdy pełni ciekawości wyruszyliśmy odkrywać historyczne tajemnice Brandenburgii. Na liście mieliśm

Miłość po polsku, Manuela Gretkowska

Obraz
Rok 2013 to w moim przypadku rok literackich odkryć na rodzimym podwórku. Szereg polskich autorów, z których twórczością miałam okazję się w ostatnich miesiącach zapoznać, powiększył się o kolejną w tym gronie kobietę. Manuelę Gretkowską znam oczywiście z jej działalności polityczno-społecznej, publikowanych w prasie esejów oraz przede wszystkim z jej feministycznych poglądów i zaangażowania na rzecz praw kobiet. Z tą wiedzą w głowie sięgnęłam po Miłość po polsku i już na wstępie przeżyłam pierwszą niespodziankę: głównym bohaterem powieści jest mężczyzna. Doprawdy, nie tego się po Gretkowskiej spodziewałam :) Miłosz Kencki wyemigrował w latach osiemdziesiątych do Szwecji, tam się ożenił i spłodził dwójkę dzieci. A potem się rozwiódł. Okazało się bowiem, że chłodne szwedzkie podejście do życia jego żony nijak nie dało się zgrać z jego rozchwianą emocjonalnie polską duszą. Po rozwodzie Miłosz mógł za to w najlepsze użalać się nad sobą, upijać i romansować z mniej lub bardziej przyp

Wrocław dla moli + nowe książki

Obraz
Wrocław jest moim ukochanym miastem. Mimo, iż nigdy dłużej tu nie mieszkałam, widnieje ono w moim dowodzie jako miejsce urodzenia. Ostatnie lata to niesamowity rozwój miasta. Mam tu na myśli nie tylko powstające wokół Wrocławia osiedla domków, ale przede wszystkim liczne remontowane przedwojenne kamienice oraz ogromne inwestycje w infrastrukturę i budowane nowoczesne budynki w centrum. Można mieć wrażenie, że po dekadach PRL-owskiej stagnacji, miasto nadrabia stracone lata. Powstaje sporo ciekawych, wartych odkrycia miejsc. Inne istnieją już od dawna, ale spóźnialscy odnajdują je dopiero teraz... Chciałam Wam przedstawić kilka wyjątkowych miejsc dla miłośników książek (i nie tylko), które warto odwiedzić będąc w stolicy Dolnego Śląska... Nalanda . To tu skierowałyśmy nasze kroki po wyjściu z przepięknie odrestaurowanego budynku dworca głównego. Skuszona wizją zapełnionych książkami regałów i zdrowej wegetariańskiej kuchni od razu wiedziałam, że muszę tu trafić. Jedzenie było p

Jeden dzień, David Nicholls

Obraz
Po przeczytaniu kilkudziesięciu stron tej powieści dopadło mnie dziwne wrażenie: ja już tę historię skądś znam.... Uczucie to pogłębiało się z każdym kolejnym rozdziałem. Aż w końcu znalazłam w internecie trailer filmu w reż. Lone Scherfig nakręconego na podstawie książki. I niestety nic się wyjaśniło. Nabrałam jedynie pewności, że filmu nie widziałam. Irytujące uczucie literackiego déjà-vu pozostało. Tak sobie teraz myślę, że to wrażenie powtarzalności zrodziło się z ilości obejrzanych tzw. komedii romantycznych. Nie, żeby ich były jakieś zastraszające ilości, ALE jakieś tam były. A schemat: mądra, wierna i na smierć zakochana versus szalony, niezaspokojony seksualnie wieczny chłopiec nie jest zbyt oryginalny, więc siłą rzeczy już go pod takim czy innym tutułem poznałam. W sumie to nic strasznego, choć przyznam, że odebrało mi to nieco radości z czytania. Ale do rzeczy. Emma i Dexter znają się ze studiów. Bliżej poznają się w noc po rozdaniu dyplomów. Niby nie doszło między nimi

Bratysława, Balaton, Budapeszt

Obraz
Druga połowa naszej tegorocznej wakacyjnej podróży miała bardziej miejski charakter. Po tygodniu spędzonym w Tatrach wyruszyliśmy pociągiem do Bratysławy. Tam spędziliśmy jeden dzień. Niby niewiele, ale jak na pierwszy raz wystarczyło. Słowacka stolica jest dość niewielkim miastem (ma ok. 430 tysięcy mieszkańców), którego stare miasto można zwiedzić na piechotę w kilka godzin. A spacer taki sprawia wiele radości, zwłaszcza, że sporo tu ciekawych historycznych budowli, placów i deptaków. Stare kamienice, pałace oraz zabytkowe Kaffehäuser przypominające czasy rozkwitu miasta w osiemnastym wieku, kiedy Bratysława była jednym z ważniejszych miast Królestwa Węgier i przeżywała intensywny rozwój. Liczne restauracje i kawiarnie z pysznym jedzeniem zachęcają do zrobienia przerwy i naładowanie akumulatorów – czegóż ciekawski turysta może chcieć więcej...   Budynek starego Ratusza w centrum miasta Teatr, a nad nim dwie tęcze (ta z lewej prawie niewidoczna) UFO przy moście nad Dunaje