Bratysława, Balaton, Budapeszt

Druga połowa naszej tegorocznej wakacyjnej podróży miała bardziej miejski charakter. Po tygodniu spędzonym w Tatrach wyruszyliśmy pociągiem do Bratysławy. Tam spędziliśmy jeden dzień. Niby niewiele, ale jak na pierwszy raz wystarczyło. Słowacka stolica jest dość niewielkim miastem (ma ok. 430 tysięcy mieszkańców), którego stare miasto można zwiedzić na piechotę w kilka godzin. A spacer taki sprawia wiele radości, zwłaszcza, że sporo tu ciekawych historycznych budowli, placów i deptaków. Stare kamienice, pałace oraz zabytkowe Kaffehäuser przypominające czasy rozkwitu miasta w osiemnastym wieku, kiedy Bratysława była jednym z ważniejszych miast Królestwa Węgier i przeżywała intensywny rozwój. Liczne restauracje i kawiarnie z pysznym jedzeniem zachęcają do zrobienia przerwy i naładowanie akumulatorów – czegóż ciekawski turysta może chcieć więcej...
 
Budynek starego Ratusza w centrum miasta
Teatr, a nad nim dwie tęcze (ta z lewej prawie niewidoczna)


UFO przy moście nad Dunajem
z platformą widokową i restauracją


Z Bratysławy udaliśmy się pociągiem przez Budapeszt nad Balaton, a dokładniej do przeuroczej miejscowości Tihany. Położona na niewielkim wzgórzu gwarantuje fantastyczny widok na Balaton. Wioska ta charakteryzuje się licznymi starymi chatami krytymi strzechą oraz dominującym nad całością barokowym kościołem. Sporo tu zainwestowano w infrastrukturę, w wyniku czego turyści mogą korzystać z wygodnych ścieżek oraz licznych ławeczek, rozkoszując się przy tym takimi oto widokami: 

Typowe Węgry: dom papryki :)
Sklep z produktami z lawendą.
Po węgiersku to levendula. Pięknie, prawda?



W Tihany, na każdym rogu można było znaleźć tę pachnącą roślinę.

Z takich właśnie chat zbudowana jest miejscowość Tihany.
W tej akurat sprzedawano ceramikę.
Barokowy kościół góruje nad całą miejscowością.
Widok na Balaton z kościelnego wzgórza.

Dodać powinnam dla porządku, że w samej miejscowości Tihany spędziliśmy jeden wieczór (ale było już ciemno i padało) oraz jedno słoneczne popołudnie.

Całe dwa dni oblegaliśmy tę oto plażę:  





Ostatnim celem naszej podróży był Budapeszt, skąd po dwóch dniach samolotem wróciliśmy do Berlina. To była druga nasza wizyta w tym mieście i w związku z tym skupiliśmy się na mniej oczywistych zabytkach, pomijając wzgórze Gellerta, Zamek Królewski czy przepiękną synagogę.
Panował ogromny upał, więc szukaliśmy chłodu i cienia. Po wizycie w muzeum kolejnictwa, odpoczynku na Wyspie Małgorzaty, wjechaliśmy kolejką zębatą na budapesztańskie wzgórza.

Zgromadzone tu stare pociągi, lokomotywy i inne pojazdy szynowe robią wrażenie.
Stację kolejki wąskotorowej pionierów zdobi taka oto mozaika.

Podróż za wzgórza na dół, do przystanku tramwajowego, zajmuje godzinę.


W upalną sierpniową sobotę mnóstwo mieszkańców stolicy i turystów
szukało ochłody w zielonej oazie na Dunaju - Wyspie Małgorzaty.




























































Wieczorem kolacja i spacer naddunajskim bulwarem, podczas których snuliśmy już plany na kolejną wizytę w węgierskiej stolicy...

Komentarze

  1. Tihanska chatka wygląda przeuroczo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to prawda!
      A ich tam więcej było...
      Cała wioska taka piękna.

      Usuń
  2. a czy we wrzesniu latwo znalezc w Tihanie niedroga kwatere?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że tak. My byliśmy w sierpniu, więc w środku sezonu i było cenowo ok.
      Poszukaj w necie, np. na booking.com są oferty od 20 euro za dwuosobowy pokój. Powodzenia!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Instrukcja nadużycia, Alicja Urbanik-Kopeć

Chrapiący ptak. Rodzinna podróż przez stulecie biologii, Bernd Heinrich

Nowe książki