Guguły, Wioletta Grzegorzewska

Wioletta Grzegorzewska w 2006 r. wyjechała na stałe do Anglii. Zanim się na to zdecydowała, wydała w Polsce kilka tomików wierszy, prowadziła z mężem magazyn literacki i niezależne wydawnictwo. Guguły, wydane w 2014 r., napisała już na emigracji.
"Ciekawe, czy byłabym nominowana, gdybym dziesięć lat temu nie wsiadła na prom na wyspę Wight. Myślę, że gdybym nie wyjechała z kraju, moja kariera literacka potoczyłaby się inaczej"
powiedziała Grzegorzewska Gazecie Wyborczej po tym, jak w marcu tego roku jej książka znalazła się na długiej liście nominowanych do Międzynarodowej Nagrody Bookera. Jak wiemy, nagrody niestety nie otrzymała, ale już sama nominacja przyniosła autorce rozgłos, a książce nowych czytelników. W ramach lipcowego KMK wreszcie udało mi się ją przeczytać.

Guguły to niewielkich rozmiarów książeczka, idealna na leniwe letnie popołudnie na plaży, czy w ogrodzie. Jej narratorką jest dziewięcioletnia Wiolka, która opisuje nam swoje codzienne życie na polskiej wsi na początku lat osiemdziesiątych. Jest swojsko, trochę magicznie, a trochę nostalgicznie. Absolutnym atutem tej książki jest przepiękny poetycki język - jej lektura jest wspaniałym czytelniczym przeżyciem. Guguły są jak mała literacka akwarelka: piękne, delikatne i ulotne. Przeżycia i rozterki Wiolki momentami bawią czytelnika do łez, a za chwilę wzruszją i skłaniają do refleksji. Myślę, że każdy z nas, kto dorastał w PRLu odnajdzie na stronach tej książki strzępki własnych wspomnień z dzieciństwa lub wczesnej młodości. I to bez względu na to, czy mieszkał na wsi, czy w mieście.

I szkoda tylko, że Guguł jest tak mało. Lektura uświadomiła mi, że zdecydowanie wolę książki obszerniejsze, z którymi mogę obcować dłużej. Taki króciótki książkowy romansik jest wprawdzie  doświadczeniem bardzo miłym, ale dość nietrwałym i powierzchownym. Niecierpliwie czekam więc na zapowiedzianą we wspomnianym powyżej wywiadzie powieść Stancje. M. Miała się ukazać w lipcu w wydawnictwie W.A.B., ale na stronie internetowej nie ma jej jeszcze w zapowiedziach. Mam nadzieję, że ukaże się do końca roku i że będzie miała przynajmniej 300 stron :)

Ocena: 5/6

Komentarze

  1. Ach, chciałam ją przeczytać (i nadal chcę).
    Bardzo spodobał mi się ten wywiad w Wyborczej. Czytałam go w pociągu wracając do Ostródy z Warszawy, w której z kolei znalazłam się po wizycie u Ciebie :-*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Instrukcja nadużycia, Alicja Urbanik-Kopeć

Chrapiący ptak. Rodzinna podróż przez stulecie biologii, Bernd Heinrich

Nowe książki