Źródło Odry i Tatry Słowackie

Naszym głównym celem podczas tegorocznego letniego urlopu były Słowackie Tatry, w których spędziliśmy tydzień czasu. Kolejne siedem dni to podróż, głównie koleją, rzadziej autobusami, przez Czechy, Słowację i Węgry. Na początek chciałam pokazać Wam kilka zdjęć z Ołomuńca oraz z Tatr i ich okolic.

Ołomuniec jest miastem uniwersyteckim we wschodniej części Czech, historyczną stolicą Moraw. Tutejsze, przepięknie zachowane Stare Miasto jest drugim, po centrum Pragi, największym zespołem zabytkowym w Czechach. I niestety bardzo niedocenianym turystyczne. A szkoda. Szczerze zachęcam do wycieczki do tego miasta - to idealny cel na weekendowe wypady. Miasto można zwiedzić na piechotę w ciągu kilku godzin. Panuje tu bardzo miła atmosfera, zdominowana przez studentów. Na odkrycie czeka sporo interesujących zakamarków oraz kilka restauracji, 3 minibrowary, kawiarnie i winiarnie z bardzo atrakcyjnymi ofertami.
Widok na stare miasto z wieży ratuszowej.


Jednak głównym powodem dla którego zdecydowaliśmy się na wyprawę do Ołomuńca, była chęć zobaczenia źródła Odry. Jest ono ukryte w lasach, na terenach wojskowych położonych około 30 km od miasta. Należy dojechać autobusem liniowym do miejscowości Kozlov i wysiąść na ostatnim przystanku. Potem utwardzaną szeroką drogą spacerem (ok. 3 km) przez fantastyczny las dotrzemy do wspomnianego źródła...

Taki las, to ja rozumiem. A jak pachniało!

W tym domku ukryte jest źródełko.




















Już wysiadając na stacji w Popradzie, przy dobrej pogodzie, ma się fantastyczny widok na majestatyczne Tatry Wysokie. Stąd już tylko 30 minut kolejką tatrzańską i docieramy do Starego Smokowca, gdzie mieliśmy nocleg. Tatry słowackie nie przyciągają takich tłumów jak polskie i mam wrażenie, że więcej tu ludzi (przeróżnych narodowości), którym zależy na górach i naturze, a nie na jarmarku i wycieczkach busem do Morskiego Oka, jakie oferuje swoim gościom np. Bukowina Tatrzańska. Nie ma tłoku ani hałasu. Jest po prostu fajnie. Poniżej kilka górskich impresji:















Oczywiście nie samymi górami człowiek żyje, dlatego zwiedziliśmy także kilka okolicznych atrakcji. I tak zawitaliśmy m.in. do Koszyc (pociągiem) oraz do Lewoczy i na zamek Spiski (autobusami), który od 1993 roku wpisany jest na listę UNESCO.

Domy na starówce w Koszycach.

Niezwykłe podwójne schody w katedrze koszyckiej.


Zamek Spiski w całej okazałości.
Wędrówka widoczną ścieżką zajmuje ok 40 minut. Ale warto!
Widok z zamku
Stylowo urządzona zamkowa kuchnia
Ratusz w Lewoczy

Na zakończenie zoologiczna ciekawostka. Po górskiej wędrówce i powrocie ze szlaku to Tatrzańskiej Łomnicy na łączce między hotelami spotkaliśmy takiego oto okazałego osobnika. Nic sobie nie robił z powstałego wokół niego zamieszania i w spokoju skubał trawę...

Komentarze

  1. Ja niedawno wróciłam z Polskich Tatr ale o Słowackie też zachaczyłam !

    Zapraszam do mnie gdzie znajdziesz post z tej wycieczki.

    Nominuję Cię do Libster Blog Award !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za wyróżnienie i proszę o wyrozumiałość, że nie wezmę udziału w zabawie.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Ja też chcę! Piękne natura i kultura. Jak pokaże Maćkowi, to zaraz wszystko rzuci i się spakuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to już :)
      Może się kiedyś wybierzemy razem na kilka dni.
      Pięknie jest i naprawdę warto tam pojechać!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Instrukcja nadużycia, Alicja Urbanik-Kopeć

Chrapiący ptak. Rodzinna podróż przez stulecie biologii, Bernd Heinrich

Kocie oko, Margaret Atwood