Dom wiatru, Titania Hardie


Powieść ta ma dwie główne bohaterki i opowiada równolegle dwie historie, które dzieli ponad sześćset lat, a łączy piękna posiadłość w Toskanii.
Maddie to młoda prawniczka o włoskich korzeniach, mieszkanka San Francisco, której szczęśliwe życie pewnego dnia legnie w gruzach. W wyniku wypadku spowodowanego przez pijanego kierowcę umiera jej narzeczony, a młoda kobieta nie potrafi odzyskać radości życia. Aż do momentu, gdy jej babcia wysyła ją na wakacje do Toskanii, gdzie w pełnej tajemnic starej willi Maddie odzyskuje spokój i siły, a także zyskuje nowych przyjaciół. Jednocześnie kobieta jest zaangażowana w proces sądowy, w którym walczy o odszkodowania dla pracowników pewnej firmy, którzy w wyniku pracy w szkodliwych warunkach zachorowali na raka. Sprawę komplikuje nieco fakt, że prawniczką interesuje się - i to nie na gruncie służbowym - właściciel firmy.

Równolegle czytelnik poznaje czternastoletnią Mię. Dziewczyna straciła głos w dramatycznych okolicznościach śmierci matki i od tamtego czasu mieszka z ciotką w posiadłości Santo Pietro, która stanowi schronienie dla pielgrzymów i innych podróżujących włoskimi szlakami. Pewnej zimowej nocy do willi trafia para tajemniczych wędrowców: piękna młoda kobieta i młody mężczyzna. Oboje niewiele o sobie mówią, ale niebawem okazuje się, że musieli uciekać przed najemnymi żołnierzami czyhającymi na życie kobiety.
Jest rok 1347, czasy niełatwe dla kobiet, zwłaszcza niezamężnych i posiadających wiedzę medyczną lub niechcących podporządkować się woli rodziny lub władz kościelnych. Bohaterki stworzone przez Titanię Hardie to silne, mądre kobiety, których światopogląd i głęboka mądrość znacznie prześcigały czasy, w których przyszło im żyć.

Ta licząca prawie pół tysiąca stron powieść to całkiem niezła lektura na lato. Niewymagająca, ale wciągająca na tyle, by z zainteresowaniem przewracać kolejne strony. Włoskie klimaty, kwitnące ogrody sprzyjają wakacyjnemu rozmarzeniu.
Niestety, po raz kolejny w przypadku książki wydawnictwa Sonia Draga, dużym minusem jest słabe tłumaczenie i niedbała korekta. Momentami kalki językowe biją po oczach, a niektóre zdania są kompletnie pozbawione sensu. Zmniejsza to znacznie radość czytania i bez wątpienia szkodzi autorce.

Ocena: 3+/6

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Instrukcja nadużycia, Alicja Urbanik-Kopeć

Chrapiący ptak. Rodzinna podróż przez stulecie biologii, Bernd Heinrich

Nowe książki