Przyjdzie Mordor i nas zje. Czyli tajna historia Słowian, Ziemowit Szczerek

Po powieść Szczerka sięgnęłam, kiedy okazało się, że autor odwiedzi moje miasto i będę miała okazję spotkać go osobiście. Wcześniej natknęłam się na jego nazwisko raz, czy dwa, ale nie do końca wiedziałam, czego mogę oczekiwać po tej konkretnej książce.

Główny bohater Łukasz - młody dziennikarz-podróżnik ze skłonnością do alkoholu i ziołowych eliksirów namiętnie podróżuje na Ukrainę. Zwiedza ją czasem sam, czasem z kumplami , ale zawsze z nieustającym zapałem, obserwuje, poznaje różnych ludzi, czasem prowokuje i w sumie nieźle się bawi. Jego opisy codziennych sytuacji (np. przegrzane marszrutki z zamkniętymi oknami, czy kwatery w chylącej się ku ziemi chatynce u babuszki na ulicy Engelsa z wychodkiem w ogródku) przypominały mi przeżyte sytuacje z podróży po Ukrainie. Tak tam po prostu jest. Pytanie, jak się z tym obchodzić, jak reagować, jak i czy oceniać.

Grupy sentymentalnych polskich wycieczkowiczów na lwowskim rynku, czy nawiedzonych studentek polonistyki na tropach Brunona Schulza w Drohobyczu to tylko przykłady stereotypowych Polaków, którzy z osobliwych pobudek wyruszają na wschód. Ich szukanie "prostoty" i "autentyczności" w biedzie i nieporadności jest przez Szczerka wykpiwane bezpardonowo w otoczeniu przekleństw i dymu z wypalanych skrętów.
O co naprawdę chodzi w książce, wyjaśnić może cytat: "Zawsze podejrzewałem, że podróż na poradziecki wschód to podróż w głąb tego, czego nienawidzimy we własnym kraju. I że to jest właśnie główny powód, dla którego Polacy tu przyjeżdżają. Bo to podróż w Schadenfreunde, podróż, w którą jedzie się po to, by było do czego wracać. Bo tu jest w zasadzie to samo, co u nas, tylko w większym natężeniu. Gratowisko tego wszystkiego, co próbujemy wyrzucić od siebie." (str. 114)

Powieść mnie zaciekawiła i mam ochotę na więcej. Szczerek jest przedstawicielem nowej generacji, mojej generacji, która zabiera coraz głośniejszy głos w publicznych debatach. Ten Szczerkowy jest świeży i prowokacyjny nawet jeśli czasem niewygodny i niesprawiedliwy. Ale warto go wysłuchać!

Ocena: 5/6

Po lekturze miałam okazję skonfrontować własne wrażenia z opinią autora podczas wspomnianego spotkania autorskiego. Było ono niezwykle kameralne, ale i interesujące choćby dlatego, że wśród słuchaczy byli Polacy, Ukraińcy i Niemcy, co stanowiło fantastyczną podstawę do ożywionej dyskusji i wymianę perspektyw. Samo pogranicze, na którym mieszkam, fascynuje Szczerka, który mówił o nieogarniętym podziale cywilizacyjnym na wschód i zachód, przy czym istota polskości polega na byciu pomiędzy od 100 lat.

Autor wielokrotnie podkreślał, że jego książka to fikcja literacka, której oś stanowi stereotypowe postrzeganie innego kraju. Z góry. Z wyższością. Powieść o Ukrainie, jest w rzeczywistości obrazem zakompleksionej Polski i jej mieszkańców, którzy nie potrafią się zachować...

Szczerek jest wyluzowanym kolesiem, o ciekawym spojrzeniu na rzeczywistość. Jego poczucie humoru i ostre, inteligentne spojrzenie na otaczający świat trafiają do mnie. Podczas spotkania momentami przeszkadzała mi pewna chaotyczność i nieuporządkowanie myśli, które utrudniały zrozumienie, co autor właściwie chce powiedzieć... Ale widocznie ten typ tak ma :)
Kolejną książkę Szczerek zamierza napisać o Polsce. Jestem jej ciekawa.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Instrukcja nadużycia, Alicja Urbanik-Kopeć

Chrapiący ptak. Rodzinna podróż przez stulecie biologii, Bernd Heinrich

Nowe książki