Literacki Sopot 2019



W tym roku po raz pierwszy zdecydowałam się na wyjazd na ten najbardziej letni ze wszystkich festiwali literackich w Polsce, czyli Literacki Sopot. I był to bardzo dobry pomysł, choć łatwo nie było :)

Środek sierpnia, Jarmark Dominikański w Gdańsku i długi weekend to trzy powody, które przyciągnęły do Sopotu tak niezliczoną masę ludzi, że przejście Monciakiem szybkim krokiem było niemożliwe. Wszechobecne kolejki i tłumy ludzi napawały mnie przerażeniem, nie do końca byłam pewna, czy na spotkaniach z pisarzami będzie miejsce...
Okazało się jednak, że klimatyzowana, zaciemniona widownia Teatru Wybrzeże, ogród przy Muzeum Sopotu oraz duża sala w Państwowej Galerii Sztuki były wypełnione ciekawskimi, ale nie przepełnione, a połączenie Sopotu i literatury okazało się strzałem w dziesiątkę.

Nie był to dla mnie maraton spotkań, jak na Big Booku, ale raczej świadomy wybór wydarzeń, które najbardziej mnie interesowały. Dzięki temu więcej zostało w mojej głowie i miałam czas na odwiedzenie Gdańska, choć czasu na porządne plażowanie zabrakło.

W czwartek, na rozpoczęcie festiwalu, uczestniczyłam w bardzo ciekawej rozmowie Dagny Kurdwanowskiej z Antonią Lloyd-Jones, Jackiem Dehnelem i Maciejem Świerkockim pt. „W cieniu. Rola tłumacza we współczesnej literaturze”.



Niestety nie mogłam wysłuchać rozmowy tego kwartetu do końca, bo chciałam punktualnie dotrzeć na kolejne spotkanie...

Joanny Kuciel-Frydryszak i Alicji Urbanik-Kopeć miałam wprawdzie już okazję posłuchać na żywo w Warszawie podczas Big Booka, ale po pierwsze było to dla mnie najlepsze spotkanie tamtego festiwalu, a po drugie tym razem trzecia na scenie była Martyna Bunda, której Nieczułość niedawno z zachwytem przeczytałam (i zamierzam tu na blogu zrecenzować...).
Spotkanie było wyborne. Szalenie interesujące. Dzięki temu, że Alicja Urbanik-Kopeć mówiła o swojej książce „Anioł w domu, mrówka w fabryce” (a nie o tej o służących w XIX wieku), a Martyna Bunda fenomenalnie i wnikliwie zadawała pytania, ani przez moment się nie nudziłam i nie miałam wrażenia, że już to gdzieś czytałam...



Po krótkiej przerwie odbyła się rozmowa z Małgorzatą Rejmer, pod której ogromnym wrażeniem jestem do tej chwili. Jej reportaż o Albanii bez wątpienia trafi na listę moich najlepszych, tegorocznych książek, a sama autorka tak fenomenalnie opowiadała o swojej reporterskiej pracy, o podejściu do ludzi i kraju, który dopiero poznaje, że mogłabym jej słuchać godzinami. Jej hipnotyzujący głos, szczerość, z jaką mówiła o naprawdę trudnych sprawach i zaangażowanie w pracę reporterską wywarły na mnie ogromne wrażenie. Było to jedno z najlepszych spotkań autorskich, na jakim kiedykolwiek byłam. Także dzięki prowadzącemu rozmowę Pawłowi Goźlińskiemu, który był autentycznie zainteresowany tym, co gość miał do powiedzenia i zadawał trafne pytania, nie zaburzając przy tym toku opowieści autorki.


Piątek był dla mnie dniem niefestiwalnowym, a w sobotę wysłuchałam jeszcze dwóch rozmów.

W pięknym ogrodzie Muzeum Sopotu Dagny Kurdwanowska rozmawiała z Olgą Wichnik o jej książkowym debiucie pt. „Posełki. Osiem pierwszych kobiet”. Autorka fantastycznie zna biografie swoich bohaterek i z wielką swadą opowiadała nie tylko o ich politycznej walce, ale też o statusie kobiet w dwudziestoleciu międzywojennym, o tym, jak funkcjonowała wtedy polityka i z jakimi ograniczeniami i uprzedzeniami walczyły pierwsze polskie posłanki. Ich celem było realne poprawienie sytuacji kobiet i dzieci w Polsce i cel ten jednoczył je ponad politycznymi podziałami. Te kobiety chciały ulepszać świat, a nie robić karierę. Książkę zaczęłam czytać i jestem pewna, że również mnie wciągnie.


Gościnią ostatniego spotkania, w którym uczestniczyłam, brawurowo poprowadzonego przez Małgorzatę Kicińską, była brytyjska autorka Sarah Hall. Choć okazją do spotkania był zbiór wydanych niedawno w Polsce opowiadań autorki pt. „Madame Zero”, to obie panie poruszały szereg ważnych tematów, jak wpływ języka na postrzeganie rzeczywistości, tożsamość, rola kobiet w literaturze i kulturze w ogóle. Wielkie brawa należą się tłumaczce, która bardzo starannie tłumaczyła wielominutowe wypowiedzi obu pań.


Spędziłam w Sopocie trzy pełne wrażeń dni, uczestniczyłam w pięciu spotkaniach autorskich, zjadłam dwa gofry z bitą śmietaną i owocami i kupiłam siedem nowych książek. Ale te pokażę wam już w kolejnym wpisie...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Instrukcja nadużycia, Alicja Urbanik-Kopeć

Chrapiący ptak. Rodzinna podróż przez stulecie biologii, Bernd Heinrich

Nowe książki