Rodzinna historia lęku, Agata Tuszyńska

Lekturę Rodzinnej historii lęku rozpoczęłam parę miesięcy temu, będąc pod ogromnym wrażeniem osobowości pisarki, którą miałam okazję poznać podczas wieczoru autorskiego.

Brałam książkę do ręki, czytałam parę stron i ... odkładałam na kilkanaście dni. Czekałam na odpowiedni moment, by zagłębić się w niełatwą tematykę i momentami niezwykle bolesne zwierzenia autorki, które trafiają do czytelnika o tyle bezpośrednio, że napisane zostały prostym, pięknym językiem przywodzącym na myśl pamiętnik albo listy do przyjaciółki.
Liczne osobiste komentarze autorki sprawiają, że czytelnik głębiej wnika w tekst, traci dystans. I zaczyna myśleć. Tuszyńska zadaje niewygodne pytania, snuje domysły i rozważania, których pointa nie zawsze jest wygodna dla odbiorcy jej tekstu. Członkowie rodziny autorki przestają być dla czytelnika obcy, a spotykające ich tragedie dotykają go głębiej, niż gdyby miał do czynienia z tradycyjnie napisanym, bezosobowym tekstem biografii. Każdy rozdział opatrzony jest przynajmniej jednym zdjęciem: często widnieje na nim bohaterka lub bohater danego rozdziału. Większość fotografii pochodzi z archiwum autorki.

Agata Tuszyńska w wieku dziewiętnastu lat dowiedziała się od matki, iż ta jest Żydówką. Kompletnie nie wiedziała, co z tym faktem zrobić, więc po prostu ignorowała go przez kilka lat. A potem zaczęła szukać. Własnych korzeni, śladów po nieobecnych oraz swojej tożsamości. Nie było to łatwe w kraju z tak pogmatwaną polsko-żydowską historią, gdzie przykłady bohaterstwa i bezinteresownej pomocy przeplatają się ze zdradą i donosicielstwem. A na końcu napisała książkę. Najważniejszą, w jej dorobku, bo autobiograficzną.
Autorka opisała zarówno żydowską rodzinę matki, jak i robotniczą, pochodzącą z Łodzi polską rodzinę ojca, Bogdana Tuszyńskiego, znanego sprawozdawcy radiowego. Jej własne wspomnienia przeplatają się z opowieściami innych członków rodziny oraz informacjami zdobytymi podczas żmudnych i nie zawsze łatwych poszukiwań w bibliotekach i archiwach.

Jest to książka mądra i ważna. Szczerze polecam.

Ocena: 6/6

Komentarze

  1. Książka niełatwa, choć bez wątpienia ważna. Muszę przeczytać, też pewnie lektura zajmie mi kilka miesięcy, bo takie utwory trudno czytać szybko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zależy od nastroju. Myślę, że ta książka zwyczajnie nie pasuje do lata.
      Jej klimatowi dużo bardziej odpowiada listopadowa szaruga i zaduma nad tymi, co odeszli...
      Czyta się ją szybko, jej przyjazny czytelnikowi styl i interesujące historie wciągają.
      Życzę udanej lektury!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Instrukcja nadużycia, Alicja Urbanik-Kopeć

Chrapiący ptak. Rodzinna podróż przez stulecie biologii, Bernd Heinrich

Ostatni kucharz chiński, Nicole Mones