Rzeczy, których nie wyrzuciłem, Marcin Wicha

W ubiegłym roku ta niewielkich rozmiarów szara książeczka podbijała internet i rynek księgarski wzbudzając zachwyty wśród czytelników i czytelniczek. Ja sięgnęłam po nią w ramach marcowego Klubu Miłośniczek Książek. I nie żałuję. Mowa oczywiście o książce Marcina Wichy Rzeczy, których nie wyrzuciłem . Jest to bardzo osobista, wręcz intymna, relacja o pożegnianiu autora ze zmarłą matką. Pożegnanie to jest wielodniowym rytuałem polegającym na pakowaniu rzeczy, głównie książek, należących do zmarłej. Czynność ta staje się punktem wyjścia do snucia wspomnień z własnego dzieciństwa, kreśleniu portretu matki oraz rozważań o żydowskiej tożsamości. Dla mnie to właśnie ten ostatni punkt jest najistotniejszym elementem tej książki. Jej pierwszą połowę czytałam w niewiedzy, ale z rosnącym podejrzeniem: wzmianki o wyglądzie, o nosie, o uszach czy kolorze włosów... Aż wreszcie autor wykłada karty na stół i odtąd już wiadomo, że czytamy o wyjątkowej, silnej kobiecie, która przez całe życie sta...