Jak pokochać centra handlowe, Natalia Fiedorczuk

Bohaterką książki Natalii Fiedorczuk jest młoda kobieta, która najpierw jest w stanie bynajmniej nie błogosławionym, a potem jako młoda matka przeżywa stany emocjonalne dalekie od euforii i bezgranicznego szczęścia przypisywanego świeżo upieczonym rodzicom. Tytułowe centra handlowe są dla niej miejscami-schronami przed własną samotnością i rozpaczą. Stanowią jedyną odmianę w monotonnej rzeczywistości ograniczonej czterema ścianami niewielkiego mieszkania. Są wreszcie miejscami, w których może spotkać innych ludzi i choć na chwilę znaleźć ukojenie. Partner głównej bohaterki jest prawie całkowicie nieobecny i cała okołoniemowlakowa logistyka spoczywa na jej barkach. Ciężar odpowiedzialności przytłacza ją, a widmo depresji, na którą cierpiała już wcześniej, czyha na każdym kroku.

Przyznam szczerze, że po książce-laureatce Paszportu Polityki spodziewałam się więcej. Owszem zgadzam się, że Fiedorczuk złamała pewne tabu uczłowieczając macierzyństwo i dając matce prawo do negatywnych emocji, opisujące jej samotność i szczególnego rodzaju bezradność. Poza tym autorka sprawnie posługuje się językiem polskim, jej tekst jest gorzki i zabawny jednocześnie. Ale jest to lektura na raz. Taka, którą ze względu na spora czcionkę i duże przerwy między rozdziałami czyta się błyskawicznie i równie szybko zapomina. Mimo najszczerszych chęci nie doszukałam się w tej książce cech charakterystycznych dla dobrej literatury i nie do końca rozumiem, o co tyle szumu. W sumie najbardziej poruszył mnie fragment, w którym bohaterka wyznaje, że jej synek jest chory. Jedno niewinne zdanie całkowicie podważyło jej wcześniejsze smutki i dylematy i uświadomiło, co tak naprawdę jest w życiu istotne. Mimo tego stwierdzam, że choć powieść ta siłą rzeczy opiera się na emocjach, to mnie pozostawiła obojętną. Nie porwała, nie oczarowała, nie przekonała.

Ocena: 4/6

Komentarze

  1. To zaskakującą wysoką notę jednak dałaś.
    Ja nawet nie będę zaglądała do tej książki. Od początku nie czułam tematu.
    Ale ostatnie czuję potrzebę przeczytania najnowszej Zadie Smith, także chyba zamówię. Poza tym, jak wiesz, zostałam wyróżniona w konkursie na opowiadanie o Czarnym Proteście i mam kilka nowych pozycji w ramach nagrody. Jest też Sylwia Chutnik i Jej "Warszawa Kobiet". Tak, tak wypożyczę Ci! :-) Pozdrowienia z sielskich Mazur.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Instrukcja nadużycia, Alicja Urbanik-Kopeć

Chrapiący ptak. Rodzinna podróż przez stulecie biologii, Bernd Heinrich

Kocie oko, Margaret Atwood