Czerwone dziewczyny, Kazuki Sakuraba

Powieść Czerwone dziewczyny kupiłam tuż przed spotkaniem z autorką podczas ubiegłorocznego Big Book Festiwalu. Po fantastycznej podróży po Japonii, którą odbyłam w towarzystwie Joanny Bator i jej Japońskiego wachlarza pomyślałam, że warto byłoby głębiej poznać ten kraj, tym razem bezpośrednio - czyli poprzez literaturę japońską.

Książka podzielona jest na trzy części, z których każda opowiada historię kobiety z kolejnego pokolenia bogatego rodu Akakuchibów, właścicieli fabryki stali, mieszkających w jaskrawoczerwonej posiadłości na wzgórzu.
Opowieść rozpoczyna się w 1953 roku, a jej pierwszą bohaterką jest Manyo. Prosta dziewczyna, analfabetka o zdolnościach jasnowidzenia mieszkała w wiosce Benimidori u podnóża wzgórza w rodzinie robotników fabrycznych, którzy przygarnęli ją jako trzylatkę. Szczegóły dotyczące jej pochodzenia były nieznane. Wiadomo jedynie, że jej prawdziwymi rodzicami byli "cudzoziemcy", czyli ludzie gór, którzy przybywali do doliny jedynie po ciała zmarłych samobójców. Pewnego dnia Manyo została wybrana przez przyszłą teściową Tatsu na żonę syna właścicieli fabryki i przyszłą panią ogromnej posiadłości Akakuchibów. Odtąd jej życie podporządkowane było tradycji i rodzinie, której poświęcała cały swój czas.
Najstarsza córka Manyo, Kemari, była zbuntowaną nastolatką i przywódczynią motocyklowego gangu dziewczyn. Chodziła własnymi drogami i nie liczyła się z niczyim zdaniem. Po wkroczeniu w dorosłość porzuciła życie gangsterki i została popularną autorką mangi. Dzięki swojej twórczości niepokorna Kemari zdobyła olbrzymią sławę i każdą chwilę poświęcała wyczerpującej pracy. Po tragicznej śmierci starszego brata, rodzina wybrała dla Kemari męża, który w przyszłości zarządzać będzie fabryką. Wkrótce potem na świat przyszła jej jedyna córka Toko.
Toko żyje w cieniu swojej babki i matki, które z jednej stony bardzo podziwia, z drugiej jest głęboko przekonana, że nigdy nie zdoła im dorównać. Obok codziennych zmagań z pracą i partnerem stara się rozwiązać zagadkę popełnionego w rodzinie morderstwa.

Czerwone dziewczyny to powieść bardzo japońska. W codzienności jej bohaterów ogromną rolę pełnią poczucie obowiązku oraz odpowiedzialności za rodzinę i pracowników rodzinnej firmy. Książka zawiera liczne informacje na temat kultury, historii, tradycji oraz życia codziennego mieszkańców tego kraju. I to podobało mi się najbardziej. Chociaż poszczególne fragmenty opisujące zmiany w gospodarce są przydługie i stylem przypominają zdania z podręczników do historii ekonomii.
Sakuraba stworzyła wiele interesujących i różnorodnych postaci, także męskich. Jej bohaterowie, w odróżnieniu od bohaterek, poruszają się po drugim planie, ale zawsze mają ogromny wpływ na kobiece postacie. Każda z nich ma swoją historię i indywidualny charakter.

Rozczarowana jestem stylem i językiem tej powieści. Tym bardziej, że po Wydawnictwie Literackim spodziewam się zawsze najwyższej jakości. Tymczasem okazuje się, że książka nie została przetłumaczona na język polski z japońskiego oryginału, tylko z języka angielskiego. Takie tłumaczenie tłumaczenia nie jest dobrym rozwiązaniem i wynikają z niego dwa bardzo poważne minusy: nieskładne i nielogicznie brzmiące zdania oraz treści, które zagubiły się w tłumaczeniu. Zarówno kultura jak i język japoński są bardzo odległe od naszej i tylko doświadczony tłumacz, dobrze znający Japonię, jest w stanie przybliżyć je polskiemu czytelnikowi. W tym przypadku tak się nie stało i mam wrażenie, że powieść bardzo na tym ucierpiała.
Po spotkaniu z autorką miałam nadzieję na pełną japońskiej symboliki i ukrytych treści wspaniałą sagę, a po lekturze gorzko stwierdzam, że otrzymałam spłyconą i nudnawą historię przeciętnych kobiet. Szkoda.

Ocena: -4/6
Spotkanie z autorką prowadziła Katarzyna Boni. Po prawej stronie siedzi tłumaczka z języka japońskiego, gdyż to w tym języku prowadzona była rozmowa. Szkoda, że sama powieść została na polski przetłumaczona z angielskiego
Kazuki Sakuraba bardzo starannie i z wielkim namaszczeniem
podpisywała egzemplarze swojej książki.
Na zdjęciu podpisuje mój.

Komentarze

  1. Nie znam, niestety, z japońskiej literatury kojarzę Lafcadio Hearna, ale to przyszywany Japończyk ;-) Czytałam innych, ale wyrywkowo.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Instrukcja nadużycia, Alicja Urbanik-Kopeć

Chrapiący ptak. Rodzinna podróż przez stulecie biologii, Bernd Heinrich

Ostatni kucharz chiński, Nicole Mones