Białe łzy, Hari Kunzru

W ramach #blackhistorymonth sięgnęłam po Białe łzy – opowieść o nierówności, przyjaźni i bluesie.
Jest to książka niezwykła. Jej akcja rozgrywa się na dwóch płaszczyznach: tej zwyczajnej, opisującej codzienność zafascynowanych muzyką południa przyjaciół, i tej symbolicznej, traktującej o uprzedzeniach, niesprawiedliwości i zemście.

Seth i Carter są współlokatorami, przyjaciółmi i partnerami w muzycznym biznesie. Obaj są zafascynowani bluesem i z maniacką konsekwencją poszukują płyt winylowych z czarną muzyką południa lat 30. i 40. Przyjaciele kolekcjonują także sprzęt muzyczny i zajmują się obróbką dźwięku – w ten sposób chcą zarabiać na życie. Choć Carter zarabiać nie musi, bo jako potomek potentatów finansowych dysponuje środkami umożliwiającymi mu realizację pasji i spełnianie wszystkich swoich zachcianek. Seth, biedny chłopak z prowincji, półsierota, który zawsze chował się w cieniu bardziej przebojowych kolegów, jest w pełni uzależniony od przyjaciela – nie tylko finansowo, ale przede wszystkim emocjonalnie. Gdy przyjaciel trafia do szpitala świat Setha dosłownie i w przenośni staje na głowie, a chłopak w poszukiwaniu sensu w tym, co przydarzyło się Carterowi, wyrusza wraz z jego siostrą Leonie na południe.

I tu pojawia się problem: na ostatnich stu stronach autor trochę przedobrzył i za mocno skręcił w stronę narkotycznych majaków, tudzież realizmu magicznego. Za bardzo starał się przemówić do czytelnika poprzez symbole i duchy – co  jest rozwiązaniem dość ryzykownym. Nie udało mu się niestety mnie przekonać i ostatnie rozdziały książki czytałam z lekkim rozdrażnieniem: ryzykowne balansowanie między snem a jawą i nie do końca zrozumiała symbolika nie przypadły mi do gustu. Ale to w sumie jedyna rzecz, to której mogę się przyczepić.

Zaskoczyło mnie, w jak przekonywujący sposób brytyjski autor o indyjskich korzeniach zajął się tematem na wskroś amerykańskim i jak dobrze mu to wyszło. A może to właśnie jego pochodzenie umożliwiło mu głębsze wejście w temat rasizmu i nierówności w USA?
Kunzru sięgnął po motyw bluesa, muzyki z delty Missisipi, która w sposób oczywisty przywołuje duchy niewolniczej przeszłości. Dla kontrastu, na głównych bohaterów wybrał białych, młodych mężczyzn i zmieszał te elementy w ożywczy i niebanalny sposób. Stworzył w ten sposób wielowątkową powieść, wibrującą kolorowymi dźwiękami, przepełnioną kurzem i upałem południa. Powieść, która zmusza do refleksji i na długo zostaje w czytelniku. Mnie bardzo poruszyła scena w areszcie, podczas przesłuchania Setha. Niespodziewanie biedny, biały chłopak podejrzany o morderstwo zostaje skazany na łaskę bezlitosnych policjantów, którzy bez zważania na fakty, przemocą chcą na nim wymusić zeznania, jak na setkach czarnosktórych Amerykanów przed nim. Ta zmiana perspektywy i jawna niesprawiedliwość „stróżów prawa” głęboko zapadła mi w pamięć.

Białe łzy to bardzo dobra powieść, bez wątpienia zasługująca na szersze zainteresowanie. Jest to opowieść oparta na uniwersalnym motywie szukania świętego Graala, o znaczeniu przyjaźni i bolesnym dorastaniu. To historia zmierzająca na Południe z bluesem w tle. Świetna!

Ocena: 5+/6

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Instrukcja nadużycia, Alicja Urbanik-Kopeć

Chrapiący ptak. Rodzinna podróż przez stulecie biologii, Bernd Heinrich

Nowe książki