Powroty, Elisabeth de Waal

Powroty Elisabeth de Waal to książka oszustka. Książka, która okrutnie mnie rozczarowała. A zapowiadało się tak cudownie...

Po pierwsze: autorka była babcią Edmunda de Waala, którego Zając o bursztynowych oczach należy do moich ulubionych książek ever. Autor opisuje w niej historię swojej arystokratycznej, żydowskiej rodziny von Ephrussi. Kiedy się więc okazało, że babcia autora też pisała, zapragnęłam poznać jej twórczość. Zwłaszcza że Powroty otwiera przemowa Edmunda, który opisuje, jak to po śmierci babki ojciec przekazał mu jej niewydane rękopisy, a zachwycony wnuk postanowił pokazać je światu. Cóż, może babcia wiedziała, dlaczego pisze do szuflady....

Po drugie: powojenny Wiedeń w latach 1954-1955, czyli niezwykłe miasto w wyjątkowym czasie. Czasie przemian, ważnych politycznych decyzji, początków odbudowy i wprowadzania nowego ładu pod okupacją czterech mocarstw, który został przez autorkę uchwycony w powieści. Ten specyficzny okres przejścia z jednego systemu politycznego w drugi, z wojny do pokoju wydał mi się szczególnie interesujący w kontekście Austrii. Nie miałam jeszcze okazji czytać na ten temat.

Po trzecie: motyw powrotu. Powrotu wiedeńskiego Żyda z wygnania, do kraju, który przyczynił się do wymordowania prawie całej jego rodziny. Powrót do miasta, w którym niby niewiele się zmieniło: ulice, domy, kościoły w większości stoją, jak stały, a jednak nic nie jest takie jak przed wojną.

Powieść rozpoczyna się bardzo obiecująco. Jeden z głównych bohaterów profesor Kuno Adler wraca z USA, gdzie zostawił żonę i dwie dorosłe córki, do Wiednia. Na miejscu nieśmiało próbuje odtworzyć swoje przedwojenne życie. Jednak echa minionej wojny spotykają go na każdym kroku. Ponadto konfrontacja opowieści ojca i własnych wspomnień ze stanem miasta po wojnie jest bardzo bolesna i wymaga od Adlera wiele wysiłku.   
Drugą ważną postacią jest Marie-Theres Larsen, młoda Amerykanka, której matka wywodziła się książęcego rodu. Po ukończeniu szkoły dziewczyna przyjeżdża do siostry matki i jej rodziny w Austrii. Pierwsze miesiące spędza w posiadłości położonej u stóp Alp, a następnie przenosi się do Wiednia, gdzie wkracza w świat nocnych rozrywek.

Pierwsza połowa książki podobała mi się bardzo: Elisabeth de Waal z niebywałą wnikliwością i miłością do szczegółów opisała zarówno sytuację arystokracji pozbawionej przez wojnę  majątków, pozycji i perspektyw, jak i tajemniczy, mroczny świat nocnego Wiednia, w którym spotykali się przedstawiciele najróżniejszych grup społecznych. Także głębokie, emocjonalne przemyślenia Kuno Adlera, który niejednokrotnie porównywał Wiedeń przedwojenny, z tym z lat pięćdziesiątych były dla mnie poruszającą lekturą.

Niestety potem coś się popsuło.
Powieść niebezpiecznie skręciła w stronę taniego, skandalizującego romansidła z dramatycznym zakończeniem. Doszło do pomieszania wątków, wymyślnych trójkątów miłosnych i iście teatralnego finału, który absolutnie mi do reszty powieści nie pasował.


Wielka szkoda, bo ta opowieść miała naprawdę ogromny potencjał...

Ocena: 3+/6


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Instrukcja nadużycia, Alicja Urbanik-Kopeć

Chrapiący ptak. Rodzinna podróż przez stulecie biologii, Bernd Heinrich

Ostatni kucharz chiński, Nicole Mones