Miasto Archipelag. Polska mniejszych miast, Filip Springer

Chcecie się dowiedzieć, dlaczego PiS utrzymuje się przy władzy mimo rażącej niekompetencji, kłamstw i demontowania demokracji? Chcecie wiedzieć, dlaczego Andrzej Duda wygra tegoroczne wybory prezydenckie?

To przeczytajcie relację Springera z podróży po byłych miastach wojewódzkich.

Reporterowi udało się uchwycić ulotny „czar” prowincji, opisać marazm i zwyczajność miejsc, w których mieszka większość z nas. Bo Polska nie jest krajem wielkich miast, tylko krajem miasteczek i wsi, w których żyje się całkiem inaczej niż w Warszawie, Poznaniu czy Gdańsku. Pod koniec 2018 r. mieszkało w dużych i wielkich (powyżej stu tysięcy mieszkańców) miastach 10,7 mln osób, natomiast w małych i średnich miastach oraz na wsi 27,7 milionów osób, co stanowi nieco ponad 72% mieszkańców kraju (dane GUS opracowane przez: http://ciekaweliczby.pl/miasto_wies).

Springerowskie Archipelagi to miejsca, w których ludzie nadal rozpamiętują zlikwidowane trzydzieści lat temu fabryki, gdzie główną atrakcją i centrum życia młodzieży jest niewielka galeria handlowa. Miasta, w których nic się nie dzieje, bo brakuje centrów kultury i bibliotek, a przede wszystkim woli polityków, by coś się zmieniło. Mowa o Skierniewicach, Wałbrzychu, Koninie czy Siedlcach – synonimach nudy, prowincjonalności i braku perspektyw.


Nie od razu zaiskrzyło między autorem a mną. Przez pierwsze kilkadziesiąt stron brnęłam z trudem. Nie rozumiałam klucza, według którego autor dopasowywał opowieści do poszczególnych miast, irytowało mnie umieszczenie obok siebie tekstów historycznych i współczesnych relacji z podróży, a w tle głowy majaczyło się niejasne wrażenie, że oto mam przed sobą słabszą wersję Biegunów Tokarczuk.

Na szczęście, jakby po kilkudziesięciu stronach i pierwszych pokonanych kilometrach Springer odnalazł ów klucz, odnalazł siebie w tej podróży i stał się nad wyraz uważnym i krytycznym przewodnikiem po moim własnym kraju. I choć nadal polemizowałabym ze słusznością wyboru tekstów otwierających ten zbiór, to przyznaję, że jest to rzecz dobra, do wielokrotnego czytania i pożyczania znajomym.

Z książki wyłania się raczej ponury obraz polskiej prowincji, a pojedyncze przykłady ludzi, którzy udowadniają, że można żyć inaczej, tylko potwierdzają niezbyt optymistyczne wrażenie. Mam nadzieję, że takich ludzi, jak bohaterowie książki będzie coraz więcej: wykształconych osób, które świadomie decydują się na powrót do swoich miast rodzinnych i próbują je zmieniać – swoją wiedzą, doświadczeniem, zaangażowaniem i ciekawymi pomysłami.

Ocena: 5/6

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Instrukcja nadużycia, Alicja Urbanik-Kopeć

Chrapiący ptak. Rodzinna podróż przez stulecie biologii, Bernd Heinrich

Nowe książki