Sens nocy. Spowiedź, Michael Cox

Książka autorstwa Michaela Coxa to niezwykły kryminał, który spodoba się szczególnie miłośnikom wiktoriańskiej Anglii oraz mrocznych klimatów. Autor jest zafascynowany opisywaną epoką i starannie przygotował się do napisania Sensu nocy. Jego zainteresowanie można wyczuć niemal na każdej stronie, jego pasja i wiedza kryją się w niezliczonych detalach i znajomości tematu. |

Akcja powieści rozpoczyna się w 1854 roku w ciemnych uliczkach Londynu. Główny bohater Edward Glyver morduje z zimną krwią obcego mężczyznę. A dokładniej wbija mu w serce ukradziony wcześniej nóż. Mężczyzna ten jest ofiarą przypadkową. Glyver tak naprawdę chciał się tylko przekonać, czy jest w stanie zabić człowieka. Ta wiedza miała mu zapewnić bezbłędne działanie podczas planowanego odwetu na śmiertelnym wrogu Phoebusie Dauncie.
Jednak zanim do tego dojdzie Edward z ogromną starannością i miłością do detalu opowiada historię swojego życia, wyjaśnia tajemnicę swojego pochodzenia i tłumaczy motywy, dla których pragnie krwawej zemsty na dawnym szkolnym koledze.

Powieść jest pięknie napisana. Autor ze szczególną starannością, niezwykle celnie przedstawił dziewiętnastowieczną Anglię i scharakteryzował żyjących wtedy ludzi. W książce czytelnik może docenić nie tylko starannie skonstruowaną fabułę, ale także tło powieści: przekrój przez wszystkie warstwy społeczne, bogatą galerię różnorodnych postaci oraz pobocznych historii.
Przyznaję, że pod koniec całość nieco się ciągnęła, a ja bardzo niecierpliwiłam się w oczekiwaniu na finał. Gdyby powieść skrócić o jakieś sto stron, to zyskałaby u mnie miano idealnej. Ale i tak jest wartościową, godną polecenia opowieścią, która wciągnie czytelnika w wykreowany przez Coxa świat. Polecam!

Ocena: 5+/6

 
WYZWANIE 2013
Książki z mojej półki

Przeczytanych: 2
Zostało: 23




Edycja styczniowa: Anglia

Komentarze

  1. Właśnie wczoraj skończyłam czytać. Skłamałabym gdybym napisała, że pochłonęłam ją jednym tchem. Zaczęłam bowiem czytać Sens nocy jakoś rok temu kiedy kupiłam ją w jednym ze znanych marketów (co za niedorzeczność!) z kilka złotych. To był jeden z powodów, dla których od razu ruszyłam z nią do kasy. Drugi to taki, że interesuje mnie temat XIX wieku. Zaczęłam ją czytać i odłożyłam ją po stu stronach... Szkoła, praca, sesja... Poza tym nie mogłam z początku przebrnąć przez historię dzieciństwa Daunta. Teraz, w listopadzie kiedy do niej sięgnęłam z powrotem niemal połknęłam ją w całości. To przeczytaniu ostatniego zdania "padającego z ust" E. G. popłakałam się jak dziecko. Ta książka jest niebywale dobra. Za dobra jak na cenę za którą nabyłam i na swoją niesławę. Jest też z dobra aby rzucić ją tłumowi... Jest historią ulotną, której część pozostanie na zawsze w sercu czytelnika...
    MargotCaro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to taka typowo listopadowa lektura: mroczna, tajemnicza i bardzo angielska. Do czytania teraz jak znalazł.
      Dziękuję Ci bardzo za podzielenie się wrażeniami z lektury i komentarz. Pozdrawiam!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Instrukcja nadużycia, Alicja Urbanik-Kopeć

Chrapiący ptak. Rodzinna podróż przez stulecie biologii, Bernd Heinrich

Nowe książki