Żona godna zaufania, Robert Goolrick

Akcja „Żony godnej zaufania” toczy się na początku XX wieku na amerykańskiej prowincji, w stanie Wisconsin, na północy USA. 
Już pierwsza scena powieści zapowiada tajemniczy i mroczny klimat. Oto na peronie, pogrążonym w śniegu i ciemności (jest styczeń), stoi samotny mężczyzna. Postawny, dostatnio ubrany, wieku tzw. średniego. Mężczyzna ten to Ralph Truitt, zamożny przedsiębiorca, od którego sukcesu zależy dostatek całego miasteczka i jego mieszkańców. Truitt czeka na pociąg z Chicago, a konkretnie na podróżującą nim obcą kobietę, z którą wymienił zaledwie kilka listów, jej twarz zna tylko z fotografii, a która ma zostać jego żoną. Mężczyzna się niecierpliwi, ogarniają go wątpliwości, aż wreczcie mocno spóźniony pociąg wtacza się na stację. Z prywatnego wagonu, jako ostatnia z pasażerów pociągu, wysiada piękna, młoda kobieta i to bynajmniej nie ta, kórej Truitt się spodziewał na podstawie fotografii...

Tak zaczyna się dość dramatyczna historia miłosnego trójkąta, która zdominowana jest przez ogromne emocje. Bohaterów łączą nie tylko miłość i nienawiść, ale i dużo silniejsze, destrukcyjne uczucia, których ogrom po prostu musi doprowadzić do tragedii.

Całość czyta się szybko, odrobinę za szybko. Myślę, że autor miał aspiracje do stworzenia książki ambitnej, z tzw. głębią, ale niestety mu to nie wyszło. Za bardzo się spieszył, ślizgał po powierzchni, zaczynał nowe wątki, nie kończąc poprzednich. W książce jest kilka postaci, które pojawiają się na stronie lub dwóch, czytelnikowi wydaje się, że mają istotny wpływ na losy głównych bohaterów, po czym znikają i więcej o nich nie usłyszymy.

Zaskoczyło mnie stwierdzenie Goolricka umieszczone na końcu książki. Wspomina on powieść Michaela Lesy Wisconsin Death Trip, której opisy "prowincjonalnego życia i ciemnej, spustoszonej duszy amerykańskiej wsi" były dla niego natchnieniem i inspiracją podczas pisania Żony godnej zaufania. I tu po raz kolejny pojawia się ten sam problem: wtrącenie co kilka stron zdań o tym, jak trudne jest życie na prowincji i jak ciężki charakter mają jego mieszkańcy, którzy co rusz mordują członków swoich rodzin, to za mało by książce dać głębię i stworzyć niepowtarzalną lekturę. Wyszło przeciętnie. 

Ocena: 3+/6 

WYZWANIE 2013
Książki z mojej półki
Przeczytanych: 7
Zostało: 18

 

Komentarze

  1. Romansów w książkach nigdy dość, więc się skuszę :)
    Może Ty sprawdzisz jak zjeść słonia? :) zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że warto się skusić, choć wątek klasyczny romansowy nie jest główną osią książki. Jest nim raczej nieco bardziej skomplikowana mieszanka głębokich emocji, które łączą bohaterów.
      Dziekuję za zaproszenie!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Instrukcja nadużycia, Alicja Urbanik-Kopeć

Chrapiący ptak. Rodzinna podróż przez stulecie biologii, Bernd Heinrich

Kocie oko, Margaret Atwood