Księga szeptów, Varujan Vosganian

Księga szeptów to bez wątpienia bardzo ważna książka, książka pomnik napisana ku pamięci ofiar ludobójstwa Ormian popełnionego przez Turków w 1915 r. Chociażby z tego względu warto po ten tytuł sięgnąć. Przywraca on bowiem pamięć o zapomnianych i szczegółowo, krok po kroku, opisuje okrucieństwo i bezsensowność mordu popełnionego na bezbronnych cywilach.

Książka Vosganiana składa się z dwóch części: pierwsza przypomina nieco opowieść z 1001 nocy. Są to strzępki wspomnień zasłyszanych historii i rodzinnych opowieści snutych wieczorem przy filiżance herbaty. Wyłania się z nich obraz świata Ormian, ich tradycji, kultury, obrzędów i jedzenia. Świat, który bezpowrotnie zniknął, a ci, którzy go tworzyli albo zostali zamordowani, albo zmuszeni do ucieczki i życia na obczyźnie, bez prawa do pamiętania, bez grobów do odwiedzania, bez historii, bez ojczyzny...
Dodać należy, że jest to obraz świata mężczyzn, opisywanego z męskiej perspektywy. Kobiety są na kartach Księgi szptów niemalże całkowicie nieobecne.

Jest to książka bardzo wartościowa, a jednak muszę przyznać, że bardzo mnie zmęczyła. Czytałam ją tygodniami i to nie tylko ze względu na okropieństwa, które opisuje, ale przede wszystkim ze względu na styl autora. Bardzo łatwo się bowiem w Księdze szeptów pogubić: wśród dziesiątek imion i nazwisk, wśród wielu przestrzeni czasowych, między jawą, wspomnieniem, a snem. Opowieść Vosganiana jest chaotyczna i niejednolita. Stanowi połączenie co najmniej czterech gatunków literackich: autobiografii, eseju historycznego, reportażu i baśni, co utrudniało mi czytanie i potęgowało wrażenie zagubienia. Vosganian wiele mnie nauczył, ale i momentami śmiertelnie mnie wynudził, lektura tej książki nie była dla mnie przyjemnością. Czytając opis na okładce i liczne pochlebne opinie w internecie byłam przekonana, że to lektura wprost idealna dla mnie. Niełatwa, ale wciągająca i warta poświęconego jej czasu. Tak się niestety nie stało.

Wiem jednak, że to książka bardzo ważna, która boli i prześladuje czytelnika nocami. Na pewno będę chciała za kilka lat do niej wrócić. Może uda mi się znaleźć więcej czasu na powtórną, spokojną lekturę.

Ocena: 5/6

Koniecznie chciałam umieścić tutaj cytat, który jest odpowiedzią na pytanie, po co w takim razie czytać tę książkę:
„Od konwojów prowadzonych w odległe miejsca, gdzie łatwo było je osaczyć i wyrżnąć, i od obozów koncentracyjnych po śmierć przez zastrzelenie, zagłodzenie, zanurzenie w lodowatej wodzie lub spalenie żywcem umierających, wszystkie te środki wykorzystywane do zabijania Ormian na drogach Anatolii, od Konstantynopola po Deir ez-Zor i Mosul, zostały użyte później przez nazistów przeciwko Żydom. Z tą tylko różnicą, że w obozach nazistowskich więźniowie nosili numery i to makabryczne odliczanie przydało potworności zbrodni popełnianej na ludności żydowskiej. Zmarłych w wyniku działań mających na celu zagładę narodu ormiańskiego nie jest więcej, jeśli między takimi zbrodniami można w ogóle robić porównania, ale są niepoliczeni. Nazwiska, które znamy, należą głównie do oprawców, gubernatorów, komendantów obozów, paszów, bejów, agów i czauszów. Ofiary rzadko noszą nazwiska. Nigdy jeszcze śmierć, zrzucając, krąg po kręgu, swoje szaty, nie była bliżej swojej istoty, nigdy śmierć nie była bardziej nienazwana.” (str. 303-304)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Instrukcja nadużycia, Alicja Urbanik-Kopeć

Chrapiący ptak. Rodzinna podróż przez stulecie biologii, Bernd Heinrich

Nowe książki