Profesor Stoner, John Williams

Profesor Stoner jest powieścią, po którą sięgnęłam pod wpływem Asi z youtubowego kanału tuczytam. To dzięki niej w ogóle o tej książce usłyszałam. Okazało się jednak, że odczucia odnośnie tej powieści mamy zgoła odmienne :)

Zresztą moje wrażenia po lekturze są nie tylko inne od tych, jakie miała Asia, są także inne od opinii zdecydowanej większości osób, które o tej powieści napisały parę zdań na lubimyczytac.pl.
Za przesadzone uważam także zdanie umieszczone na obwolucie: Arcydzieło literatury światowej! No bez przesady!
Ale po kolei.

Tytułowy bohater, William Stoner, urodził się pod koniec XIX wieku na prowincji, w stanie Missouri. Był jedynym dzieckiem ubogiego małżeństwa farmerów i od najwcześniejszych lat zmuszony był do ciężkiej pracy na roli razem z nimi. Jednak dzięki ich wsparciu i własnej silnej woli udało mu się osiągnąć awans społeczny, co z jednej strony oznaczało poprawę sytuacji materialnej, z drugiej wiązało się z niemalże kompletnym oderwaniem od własnych korzeni. Stoner ukończył studia literatury angielskiej i podjął pracę na uczelni, powoli zdobywając kolejne stopnie kariery naukowej, ostatecznie uzyskał tytuł profesorski. W międzyczasie zakochał się, ożenił i został ojcem. Te kolejne etapy na swojej życiowej ścieżce pokonywał ze stoickim spokojem i absolutną pokorą. Nie walczył ani o własne szczęście, ani o szczęście najbliższych osób. W absolutnej bierności pozwalał otoczeniu decydować za siebie.

I to chyba właśnie na tym polega mój problem z tą książką - Stoner wydaje mi się zbyt bierny. Jest w moich oczach dość nudnawym facetem, któremu się w sumie w życiu powiodło, a kóry zamiast z tego życia w pełni korzystać, wycofuje się w cień i w ciszy zagłębia nos w książce. Wielokrotnie miałam ochotę mocno nim potrząsnąć i wrzasnąć: "Chłopie, obudź się wreszcie i zacznij żyć!". Ale nic z tego.
Zabrakło mi też w tej powieści głębi. W sumie niewiele wiemy o rodzicach i dzieciństwie Stonera, obce pozostają dla nas motywacje jego działań oraz emocje, które przeżywa. Brakowało mi tych informacji, by móc bardziej wczuć się w bohatera, albo choć lepiej go zrozumieć.
Ostatni zarzut, który stawiam autorowi, to jego jawna niechęć do postaci kobiecych. Wszystkie bohaterki (z jednym wyjątkiem) tej powieści to postacie o przerysowanych charakterach pełnych negatywnych cech.

To nie jest zła powieść. To po prostu nie jest powieść dla mnie.

Ocena: 4/6

Komentarze

  1. Oj to widzę, że mijamy się. Mnie książka podobała sie dużo bardziej niż Tobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) do mnie absolutnie nie przemówiła... Tak czasem bywa.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Instrukcja nadużycia, Alicja Urbanik-Kopeć

Chrapiący ptak. Rodzinna podróż przez stulecie biologii, Bernd Heinrich

Nowe książki