Skarb pana Isakowitza, Danny Wattin
Jak ja lubię takie literackie niespodzianki!
Niewielkich rozmiarów książeczka w kolorowej okładce, kupiona przypadkowo w jakiejś taniej księgarni za kilka złotych spontanicznie dołączyła do wakacyjnego bagażu. Przeczytałam ją w kilka godzin i pomyślałam, że między innymi za takie zaskoczenia kocham literaturę.
Zaczyna się całkiem zwyczajnie. Autor, będący zarazem narratorem i jednym z bohaterów książki, opisuje podróż ze Szwecji do Polski, jaką odbył w towarzystwie ojca i syna. Ich celem był Kwidzyn, gdzie w ogrodzie swojego domu pradziadek rzekomo zakopał rodzinny skarb. Sama podróż jest nieco męcząca, trzej mężczyźni w stosunkowo małym aucie dość szybko zaczynają sobie wzajemnie działać na nerwy, a Danny Wattin zastanawia się, czy ta cała wyprawa naprawdę była dobrym pomysłem...
Jednak Skarb pana Isakowitza nie jest ani dziennikiem podróży, ani przygodówką o poszukiwaniu skarbów. Na kolejnych stronach autor przedstawia członków swojej żydowskiej rodziny i ich losy podczas drugiej wojny światowej. Niektórzy z nich zdołali uciec przed holokaustem, inni zginęli w obozach lub w innych tragicznych okolicznościach. Autor obiektywnie, a jednak dość krytycznie, opisuje życie swoich przodków w Szwecji oraz rolę tego państwa podczas drugiej wojny światowej. Bardzo interesująca lektura.
Autor jest z zawodu dziennikarzem, więc pisze w sposób przyjazny czytelnikowi. Całość czyta się błyskawicznie i z przyjemnością, choć muszę przyznać, że fragmenty dotyczące historii rodzinnej Wattina czytałam z większym zaciekawieniem, niż opisy jego podróży po Polsce.
Polecam.
Ocena: 5/6
Niewielkich rozmiarów książeczka w kolorowej okładce, kupiona przypadkowo w jakiejś taniej księgarni za kilka złotych spontanicznie dołączyła do wakacyjnego bagażu. Przeczytałam ją w kilka godzin i pomyślałam, że między innymi za takie zaskoczenia kocham literaturę.
Zaczyna się całkiem zwyczajnie. Autor, będący zarazem narratorem i jednym z bohaterów książki, opisuje podróż ze Szwecji do Polski, jaką odbył w towarzystwie ojca i syna. Ich celem był Kwidzyn, gdzie w ogrodzie swojego domu pradziadek rzekomo zakopał rodzinny skarb. Sama podróż jest nieco męcząca, trzej mężczyźni w stosunkowo małym aucie dość szybko zaczynają sobie wzajemnie działać na nerwy, a Danny Wattin zastanawia się, czy ta cała wyprawa naprawdę była dobrym pomysłem...
Jednak Skarb pana Isakowitza nie jest ani dziennikiem podróży, ani przygodówką o poszukiwaniu skarbów. Na kolejnych stronach autor przedstawia członków swojej żydowskiej rodziny i ich losy podczas drugiej wojny światowej. Niektórzy z nich zdołali uciec przed holokaustem, inni zginęli w obozach lub w innych tragicznych okolicznościach. Autor obiektywnie, a jednak dość krytycznie, opisuje życie swoich przodków w Szwecji oraz rolę tego państwa podczas drugiej wojny światowej. Bardzo interesująca lektura.
Autor jest z zawodu dziennikarzem, więc pisze w sposób przyjazny czytelnikowi. Całość czyta się błyskawicznie i z przyjemnością, choć muszę przyznać, że fragmenty dotyczące historii rodzinnej Wattina czytałam z większym zaciekawieniem, niż opisy jego podróży po Polsce.
Polecam.
Ocena: 5/6
Komentarze
Prześlij komentarz