My, marzyciele, Imbolo Mbue

American dream w jego najbardziej spektakularnym wydaniu. Nowy Jork, miasto marzeń dla tysięcy ludzi na całym świecie, jest miejscem akcji powieści My, marzyciele.
Imbolo Mbue kreśli w niej losy młodego małżeństwa, które przyjechało do Stanów z Kamerunu i każdego dnia walczy o możliwość zalegalizowania swojego pobytu w USA.
Powieść młodej kameruńskiej pisarki tematycznie Ameryki nie odkrywa. To, co w niej szczególne, to perspektywa, z jakiej poznajemy całą historię oraz wnikliwość, z jaką Mbue opisała złożoną kwestię migracji.

Najpierw do Stanów wyruszył Jende. Latami odkładał ciężko zarobione pieniądze, aż w końcu, dzięki pomocy kuzyna Winstona, uzyskał wizę, kupił bilet na samolot i wylądował w Nowym Jorku. Znalazł niewielkie mieszkanie w Harlemie i podjął pracę najpierw jako pomywacz, a potem jako kierowca taksówki. Po dwóch latach jego żona Neni otrzymała wizę studencką i przyleciała do Stanów z ich sześcioletnim synem.
Powieść rozpoczyna się w momencie, gdy Jende otrzymuje świetnie płatną posadę prywatnego szofera u Clarka Edwarsa, wysoko postawionego managera w Lehman Brothers. Nowy szef wymaga od swojego kierowcy pełnej dyspozycyjności oraz dyskrecji i 100% lojalności. Kilka tygodni później, podczas wakacji, Neni podejmuje obowiązki pomocy domowej w letnim domu Edwardsów i poznaje kilka rodzinnych tajemnic swoich pracodawców... Okazuje się, że dwa skrajnie odmienne stany: profesjonalny dystans i emocjonalne zaangażowanie na co dzień będą towarzyszyły Neni, a zachowanie pracodawców znacząco wpłynie na życie jej małej rodziny.

Imbolo Mbue napisała świetną powieść na dość dobrze znany mi temat. Jednak udało jej się mnie zaciekawić, bo dała głos kameruńskim migrantom - to ich oczami oglądamy Nowy Jork i środowisko tamtejszej finansjery. Przysłuchujemy się rozmowom Jendego i Clarka prowadzonym w samochodzie, czy plotkom, jakie Neni wymienia ze swoimi afrykańskimi przyjaciółkami. Poznajemy plany małżeństwa dotyczące ich przyszłości w USA oraz ich podejście do codziennego życia w Stanach. Fascynujący jest filtr kulturowy, który pozwala nam poznać sposób myślenia i motywację Neni i jej męża. Poznajemy kameruńskie obyczaje i tradycje, także te, z którymi nie do końca możemy się identyfikować (jak postawa Neni wobec męża). Mbue porusza w swojej książce nie tylko kwestie podziałów klasowych i różnic społecznych. Ona bardzo stanowczo podkreśla, że biała i czarna Ameryka nie żyją razem, ale obok siebie.
Jest to także powieść o etosie pracy, o różnicach w podejściu do życia i w marzeniach, jakie to podejście odzwierciedlają. Ameryka zmienia naszych bohaterów, sprawia, że stają się bardziej krytyczni i wymagający. 

Bardzo gorąco polecam wam tę powieść, którą czyta się bardzo przyjemnie i szybko. Autorka zawarła w swoim tekście sporo empatii dla wszystkich swoich bohaterów, choć ich sytuacje życiowe tak diametralnie się różnią i łatwo byłoby o pochopną ocenę. Imbolo Mbue pisze ze swadą i z humorem, a jednocześnie przenikliwie analizuje nowojorską rzeczywistość i rozprawia się z mitem amerykańskiego snu.
Co się tyczy polskiego wydania: nie mam zastrzeżeń ani do tłumaczenia, ani do redakcji, ale zastanawiam się, dlaczego wydawnictwo Sonia Draga wpadło na pomysł wydania tej książki z tak kiczowatą i nieadekwatną okładką. Ona kompletnie nie pasuje do treści i nie odzwierciedla naprawdę wysokiego poziomu samej lektury.
My, marzyciele to debiut autorki - jestem przekonana, że warto zapamiętać to nazwisko!

Przekonajcie się sami - WARTO!

Ocena: 5+/6

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Instrukcja nadużycia, Alicja Urbanik-Kopeć

Chrapiący ptak. Rodzinna podróż przez stulecie biologii, Bernd Heinrich

Nowe książki