Olive Kitteridge, Elizabeth Strout

Olive Kitterige trafiła do walizki jako lektura urlopowa, bo chciałam się w końcu przekonać, o co tyle szumu. Twórczość tej autorki, a zwłaszcza tytułowa bohaterka tej książki, mają na blogach i instagramie bardzo wiele fanek (i podejrzewam, że fanów też), co sprawiło, że miałam wobec tej książki spore oczekiwania. Niestety nie zostały one spełnione.

Podobała mi się konstrukcja tej książki: powieść, która tak naprawdę wcale nie jest powieścią, tylko zbiorem opowiadań. Bohaterami zebranych w tym tomie trzynastu krótkich historii są mieszkańcy nadmorskiego miasteczka Crosby. Doceniam fakt, że autorka swoją opowieść usunuła z codzienności amerykańskiej prowincji i zwykłych ludzkich spraw. Jej bohaterowie i bohaterki są zwyczajni aż do bólu, pełni sprzecznych emocji ranią swoich najbliższych, unieszczęśliwiając przy tym siebie samych.  Uczuciami dominującymi wśród postaci z opowiadań Strout są samotność, tęsknota i dojmujący brak zrozumienia. Jednocześnie miałam niestety wrażenie, że z tej opisywanej zwyczajności absolutnie nic nie wynika. A ja jednak lubię książki z przesłaniem.

Tytułowa Olive jest główną bohaterką kilku opowiadań, w innych pojawia się jedynie w jednej lub dwóch scenach. Wyłania się z tych nieuporządkowanych fragmentów niepełny portret tytułowej Olive Kitteridge – despotycznej i niezbyt miłej nauczycielki matematyki, matki i żony.

Nie polubiłam tej bohaterki i to nie dlatego, że jest oschła, surowa i arogancka, jak czytamy na okładce. Nie polubiłam jej, bo nie miałam okazji dobrze jej poznać. Ze strzępków informacji i oddzielonych sporym odstępem czasu pojedynczych wydarzeń, ciężko było mi ulepić Olive w całości i zdecydować, czy ją lubię, czy nie.

Nie przemówiła do mnie ta książka niestety. Nie jest to mój styl snucia opowieści, nie moja wrażliwość. Początkowo nasuwały mi się skojarzenia z  Kronikami portowymi Annie Proulx – mała społeczność, nadmorska miejscowość, codzienne, zwykłe problemy i bohater, który to wszystko spina. Jednak Kroniki podobały mi się dużo bardziej, były prawdziwsze i bardziej poruszające. W tym wypadku miałam chyba za wysokie oczekiwania: chciałam książki, która mnie wciągnie, oczaruje, zachwyci. A tak się nie stało. Czytało mi się Olive przyjemnie i to wszystko.
Mam na półce jeszcze jedną książkę autorki, którą pewnie kiedyś przeczytam, ale fanką jej twórczości raczej nie zostanę...

Ocena: 4/6

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Instrukcja nadużycia, Alicja Urbanik-Kopeć

Chrapiący ptak. Rodzinna podróż przez stulecie biologii, Bernd Heinrich

Nowe książki